Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XIX.
TAJEMNICA STANU.

W kilka minut po wyjściu Grisarta, przybył spowiednik. Zaledwie przestąpił próg, franciszkanin wlepił w niego badawcze spojrzenie. Następnie, potrząsając głową, rzekł:
— To słaby umysł, mam nadzieję w Bogu, że mi przebaczy śmierć bez pomocy tej słabej istoty. Spowiednik spojrzał także ze zdziwieniem, prawie z przestrachem na umierającego. Nigdy nie widział oczów tak gorejących w chwili konania. Franciszkanin spiesznie i rozkazująco skinął ręką.
— Siadaj mój ojcze i słuchaj!...
Spowiednik, jezuita, poczciwy ksiądz, prosty i nieuczony, któremu obce były tajemnice zakonu, uległ potędze penitenta.
— W tym zajeździe jest dużo osób... — odezwał się franciszkanin.
— Moje słowa są wyrazami spowiedzi, powierzam je obowiązkom kapłana.
— Bardzo dobrze — rzekł ksiądz, rozsiadając się w krześle, które franciszkanin opuścił, aby położyć się do łóżka. Franciszkanin mówił dalej.
— Tych osób powinno być osiem.
Jezuita dał znak, że rozumie.
— Pierwszą, z którą chcę mówić — jąkał umierający — jest Niemiec z Wiednia, nazywający się baron Wostpur. Bądź ła-