Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   69   —

Teraz zaś, zmieniając garnizon, wierzaj mi, postąpiłeś wyżej, a postąpiłeś słusznie.
Raul sądził, że to, co król powiedział, jest dostateczne, i, nie czekając dłużej, ukłonił się i wyszedł.
— Czy masz mi jeszcze co powiedzieć?... — zapytał król, kiedy pozostał sam z d‘Artagnanem.
— Tak, Najjaśniejszy Panie, wiadomość tę zachowałem na ostatek, bo jest smutna i okryje żałoba dwory europejskie.
— Co mówisz?...
— W przejeździe przez Blois smutna wieść wpadła mi w ucho.
— Może mój stryj... Gaston Orleański?...
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie, Bogu oddał ducha.
— Czemuż mi o tem nie doniesiono?... — zawołał król nieco obrażony, że opóźniono zawiadomienie.
— Nie gniewaj się, Najjaśniejszy Panie — rzecze d‘Artagnan — kurjerzy paryscy, a nawet kurjerzy całego świata nie mogą w pośpiechu równać się z twoim pokornym sługą. Kurjer z Blois bardzo pospiesza i za dwie godziny niezawodnie przybędzie, ale on nie jest w stanie mnie dorównać.
— Mój stryj... Gaston!... — mówił Ludwik XIV-ty, ręką dotykając czoła i w tych trzech wyrazach zamykając całe wspomnienie przeszłości.
— Tak, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział filozoficznie d‘Artagnan, dopełniając myśli króla — tak, przeszłość przemija.
— Prawda, prawda — mówił król zamyślony — ale pozostaje nam przyszłość, o którą starać się trzeba, aby nie była posępną.
— W tym względzie ja odwołuję się do Waszej Królewskiej Mości — rzekł muszkieter, kłaniając się — teraz zaś...
— Masz słuszność. Zapomniałem o twoich stu milach, które dla mnie zrobiłeś. Idź, spocznij, a potem staw się na moje rozkazy.
D‘Artagnan ukłonił się i wyszedł.
Następnie, jakby przyjechał tylko z Fontainebleau, zaczął chodzić po Luwrze, szukając Bragelonna.