Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   308   —

— Tak, tak, ciągnął dalej kawaler — wydała stosowne rozkazy. Czy pan wiesz, panie Bragelonne, że król będzie przedstawiał Wiosnę.
— To będzie godne uwielbienia — rzekł de Guiche z powodów, jakie mi podałeś, ten jest najważniejszy, abym został; ponieważ mam przedstawiać Vertumna, który ma odtańczyć pas z księżną, nie mogę wyjechać bez wyraźnego rozkazu króla, gdyż nieobecność moja popsułaby cały balet.
— A ja — rzekł kawaler — będę prostym cyganem; coprawda, tancerz ze mnie nie tęgi, a nogi mam jak kołki. Do widzenia, panowie. Nie zapomnij, hrabio, koszyka owoców, które masz ofiarować Pomonie.
— O! bądź pan spokojny, o niczem nie zapomnę — odparł Guiche, uniesiony radością.
— Teraz już jestem spokojny, że nie pojedzie — mruknął wychodząc kawaler Lotaryński.
Zebrano się u króla. Najpierwsze były królowe, potem księżna, kilka wybranych dam honorowych, spora liczba dworzan, również wybranych, przed rozpoczęciem tańca zabawiała się rozmową, jaką tylko w owych czasach umiano prowadzić.
Książę przyszedł, lecz troska poranna niezupełnie jeszcze zeszła mu z czoła; przywitanie jego z młodą królową i z matką, nacechowane było grzecznością i przywiązaniem. Skłoniwszy się od niechcenia księżnie, wykręcił się na pięcie i odszedł. Gest ten i chłód zostały zauważone. Pan de Guiche wynagrodził księżnę płomiennem spojrzeniem, a ona, trzeba to przyznać, podniósłszy powieki, z lichwą mu to odpłaciła. I to również przyznać należy, iż nigdy de Guiche nie był tak piękny; spojrzenie księżnej dokonały cudownej przemiany na obliczu syna marszałka de Grammont. Bratowa królewska przeczuwała burzę, wisząca nad jej piękną główką; i to także czuła, iż w ciągu dnia tego, tak obfitego w wypadki na przyszłość, dopuściła się przeciw temu, który ją kochał tak namiętnie, jeżeli nie zdrady, to conajmniej niesprawiedliwości. Zdawało się jej, iż nie powinna zwlekać z usprawiedliwieniem się z krzywdy, jaka dziś rano wyrządziła biednej swojej ofierze. Serce jej prze-