Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   294   —

wodu zaszczytu, jaki ją spotyka. Król, usiadłszy, zauważył z właściwą sobie spostrzegawczością pewien nieład w otaczających go przedmiotach, i niepokój na twarzyczce księżny, przybierając więc ton mowy i wyraz rozweselony:
— Siostrzyczko — rzekł — o której godzinie życzysz sobie, abyśmy dziś odbyli próbę z baletu?
Księżna potrząsnęła zwolna i z tęsknym wyrazem piękną główką.
— A! najjaśniejszy panie — odparła — racz mi wybaczyć co do tej próby; właśnie miałam dać znać Waszej Królewskiej Mości, że dziś nie byłam w stanie.
— Jakto! — odezwał się król z umiarkowanem zdziwieniem; — może, siostrzyczko, czujesz się niezdrową?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Każę więc przywołać twoich lekarzy.
— Dziękuję, oni nie uleczą mej choroby.
— Przestraszasz mnie!
— Najjaśniejszy Panie, będę prosiła Waszej Wysokości o pozwolenie powrotu do Anglji.
Król drgnął zdziwiony.
— Do Anglji! pani, czy, mówiąc to, nie pomyliłaś się czasami?
— Mówię to wbrew własnemu sercu, Najjaśniejszy Panie — odrzekła stanowczo wnuczka Henryka IV, a jej piękne czarne oczy zabłysły iskrami. Tak, przykro mi, iż zwierzam się z tem Waszej Królewskiej Mości; lecz zbyt nieszczęśliwą się czuję na twoim dworze i chcę powrócić do mojej rodziny.
— Pani! pani!
I król przysunął się do niej.
— Wysłuchaj mnie, najjaśniejszy panie — ciągnęła młoda kobieta, biorąc nad gościem swoim przewagę, jaką dawała jej piękność i wrażliwe usposobienie — ja przywykłam do cierpienia. W pierwszej młodości mojej byłam poniżoną, wzgardzoną. O! nie przecz mi, Najjaśniejszy Panie, — dodała z uśmiechem.
Król pokraśniał.