Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   174   —

mój synu i nie nakazuj jej tak groźnie. Żona pokonana niezawsze jest przekonaną.
— Zatem cóż mam czynić?... poradzę się moich przyjaciół.
— Tak, zapewne, może kawalera Lotaryńskiego albo pana de Wardes... Pozwól mi działać, Fiipie, wszak o to ci chodzi, aby Buckingham się oddalił?
— Jak można najprędzej.
— A więc przyślij mi go, mój synu, uśmiechaj się do niego i nic nie mów żonie, królowi, ani nikomu. Rady szukaj tylko u mnie.
— Będę ci, matko, posłusznym.
— I będziesz zadowolony. Znajdź mi tylko księcia.
— To rzecz bardzo łatwa.
— A gdzież się znajduje, jak sądzisz?...
— U drzwi mojej żony, czeka na jej przebudzenie.
— Dobrze — zakończyła Anna Austrjacka, z udanym spokojem — powiedz mu, że chcę go widzieć.
Filip ucałował rękę matki i poszedł szukać pana de Buckingham.