Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   166   —

— Jakto?... do Paryża, panie?....
— Alboż króla niema w Paryżu?...
— Jest w Paryżu.
— A więc, czy nie mamy udać się do niego?...
— Ależ, panie — rzekł Raul, prawie przestraszony tą powolnością ojcowską; — ja nie żądam, abyś się trudził, prosty list...
— Raulu, za kogóż mnie bierzesz?... nie przystoi zwyczajnemu szlachcicowi, jakim jestem, pisać do swojego monarchy. Ja powinienem i chcę mówić z Jego Królewską Mością. Jedziemy razem, Raulu.
Młodzieniec wiedział, że nie można nic czynić przeciw woli hrabiego.
Spokój hrabiego mieszał Raula; miłość, która napełniała jego serce wydawała mu się tak wielką, że świat jej objąć nie zdołałby. Jakże serce Athosa mogło być tak obojętnem?...
Dlatego Bragelonne, zbierając wszystkie siły, nagle zawołał:
— Panie, to niepodobna, chyba musisz mieć jakieś powody niechęci do panny de la Valliere; ona tak dobra, tak czuła, że twoja mądrość powinna ocenić jej przymioty. Może pomiędzy jej, a twoją familją, jest jaka odwieczna niechęć, lub dziedziczna nienawiść?...
Athos udał, że nie słyszy pytania.
Raul przystanął, przygryzł usta i czuł, jak mu żyły w skroniach nabrzmiały.
— Panie — rzekł z odwagą — prosiłem cię o objaśnienie; nie zapominaj, że twój syn jest człowiekiem.
— Skoro tak — odpowiedział Athos z surową godnością, — przekonaj mnie, że jesteś człowiekiem, bo nie dowodzisz, ażebyś był synem. Prosiłem cię, abyś zaczekał na świetny związek i byłbym ci znalazł kobietę, słynną z rodu i bogactw; chciałem abyś zajaśniał podwójnym blaskiem rodu i majątku.
— Panie, — zawołał Raul z uniesieniem, — mnie już zarzucono, że nie mam mojej matki.
Athos zbladł i zmarszczył brwi.
— Chciałbym wiedzieć, co na to odpowiedziałeś — odrzekł z powagą.