Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dozorca na tę całą paplaninę wzruszył tylko ramionami, rzecz prosta.
— Mój przyjacielu!... rzekł wtedy do niego Benedykt wyniośle — obawiam się, że stracisz przeze mnie miejsce.
Obojętność dozorcy prysła po tych słowach; parsknął głośnym śmiechem.
Widząc, iż zanosi się na dysputę, więźniowie powstali ze swych miejsc i stanęli kołem.
— Mówię ci, że drobna ta sumka jest mi nieodzownie potrzebna dla doprowadzenia mej toalety do możliwego stanu. Jest to zaś dla mnie kwestja dość dużego znaczenia, ponieważ spodziewam się odwiedzin pewnej wysoko postawionej osobistości, która lada godzina zjawić się może tutaj.
— O jej!... Książę Montekukuli do nas przyjechał!... wołali rozbawieni tą przemową więźniowie.
— A więc mu pożyczcie w takim razie sumę, jakiej ten arystokrata żąda — powiedział dozorca, opierając się na ramieniu najbliższego więźnia — pomóżcie koledze.
— Ja nie jestem kolegą tych panów! Radzę ci, strzeż się znieważać mnie.
— Patrzaj go!... rzekł dozorca z wyraźną tendencją podburzenia więźniów — jak to on was traktuje! I wy na to pozwolicie?
Zbrodniarze spojrzeli po sobie ponuro. Burza, rozpętana więcej słowami dozorcy, aniżeli powiedzeniem Benedykta, zaczęła się zbierać nad głową byłego księcia.
Rozległy się głosy:
— Dalejże na niego z trepami!
Zaś wiedzieć należy, iż drewniane trepy bywają zawsze w więzieniach francuskich, dla mocy, podkute. Jest to więc broń straszna. Zatłuc nimi można na śmierć.
Inni proponowali „taniec węgorza“. Jest to znów zupełnie inny rodzaj zabawy, polegający na tem, iż wybraną ofiarę obrzuca się gradem kamieni i piaskiem, zasypuje się jej oczy, bijąc jednocześnie chustką skręconą w pytkę, po głowie, ramionach i piersiach.