Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mercedes westchnęła tylko, usiłując wydobyć uśmiech na usta. Nie próbowała nawet walczyć, gdyż wiedziała, iż teraz byłoby to już zapóźno.
Gdy się już zaciągnął — wszystko skończone. Musi wypełnić zobowiązanie.
— A więc — mówił Albert dalej — widzisz teraz, moja matko, iż za pięć tysięcy franków, jakie mieć będziesz z temi, które czekają na nas w Marsylji, będziesz mogła żyć spokojnie przez dwa lata.
— Tak sądzisz?...
Słowa te dobyły się z ust Mercedes z wyrazem tak żywej boleści w głosie, że Albert nie mógł nie wyrozumieć istotnego ich znaczenia.
Serce mu się ścisnęło, to też w bezmiernej tkliwości pochwycił ręce matki i do ust je przycisnął, z wołaniem:
— Ty żyć będziesz, matko droga, żyć musisz! Bez tej wiary i ja tam musiałbym zginąć. Gdy będę mieć wiarę, pewność, iż mam dla kogo żyć, — myśl ta wzmocni me siły, a wtedy zobaczysz, do jakich czynów jestem zdolny.
Gdy będę już w Afryce, przedstawię się gubernatorowi Algieru, jest to podobno człowiek wyjątkowo prawy, a przedewszystkiem — żołnierz zawołany. Opowiem mu smutne dzieje naszego domu, a potem poproszę, by zechciał rzucić na mnie czasem łaskawem okiem, dając mi sposobność wyróżnienia się. Jeżeli tak się stanie, to zobaczysz, matko, iż wyróżnić się zdołam, albo zginę!
Jeżeli zostanę oficerem, to wtedy los nasz, matko, będzie zapewniony. Nietylko byt mieć będziemy wtedy, ale i nowe, okryte sławą nazwisko. Jeżeli zaś zginę... wtenczas, droga matko, będziesz mogła i ty umrzeć także, a wtedy nieszczęścia nasze osiągnąwszy swój szczyt, zakończą się tem samem.
— Dobrze, synu — odpowiedziała Mercedes — czy tak, czy inaczej się stanie, przekonamy świat i ludzi, że mieliśmy prawo do życia i że nie zasługujemy bynajmniej na ich pogardę. A teraz do dzieła. Kiedyż wyjeżdżamy?
— Ty, matko, dziś jeszcze wyjedziesz, ja zaś pozostanę tutaj