Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwsza Julja wyrwała się z tej słodkiej, kojącej serca fali łez, i wybiegła z pokoju; szybko zsunęła się ze schodów i udała się do salonu, gdzie wyjęła z pod kryształowego klosza relikwię domu, woreczek pąsowy, i pobiegła z nim, radosna, z powrotem na górę.
W trakcie tego Emanuel, głosem urywanym, mówił do Monte Christa:
— A, panie hrabio, jak mogłeś aż do dzisiejszego dnia czekać, nie dać się poznać, gdyśmy tylokrotnie w twej obecności wyrażali swe tęskne pragnienia poznania naszego nieznanego dobroczyńcy i zbawcy! Wierzaj mi, hrabio, iż było to okrucieństwem z twej strony.
— Posłuchaj, przyjacielu — odpowiedział hrabia — a mogę cię tak nazywać, bo jestem, wierzaj, przyjacielem twoim od lat jedenastu. Nie dowiedzielibyście się nigdy ode mnie prawdy, gdyby nie bardzo ważna okoliczność, która zmusiła mnie wprost do ujawnienia tej słodkiej mej tajemnicy. Bóg świadkiem, iż pragnąłem ją na wieki zagrzebać na dnie swego serca, lecz brat twej żony, Maksymiljan, wyrwał mi ją gwałtem z serca, a teraz żałuję tego z pewnością.
Widząc jednak, iż Morrel, po radosnym wybuchu, jakby zmartwiał i trwa w odrętwieniu, rzekł cicho do Emanuela.
— Pamiętaj czuwać nad nim.
— A to z jakich powodów? — zapytał ten, zdziwiony.
— Nie mogę ci powiedzieć tego, lecz powtarzam z dużym naciskiem: czuwaj nad nim!
Emanuel rzucił wzrokiem na biurko i dopiero wtedy spostrzegł leżące na niem pistolety. Strwożony wskazał na nie palcem, wzrokiem zapytując hrabiego, który nic nie odpowiedział, zadowalając się pochyleniem głowy.
W tej chwili weszła do pokoju Julja, trzymając w ręku jedwabny worek, a łzy radości spływały po jej twarzy.
— Oto nasze relikwie, nasze najdroższe pamiątki — powiedziała — nie sądź jednak, hrabio, by worek ten stał się mniej drogi sercom naszym, wobec tego, żeśmy nakoniec poznali swego zbawcę.