Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz możesz być spokojna. Na twą głowę przysięgam ci, że jeżeli teraz jakie niebezpieczeństwo komuś grozi, to nie mnie, napewno.
— Wierzę ci, panie, jak Bogu samemu — rzekła Greczynka, podając hrabiemu czoło do ucałowania.
— Boże Mocny, dla którego niemasz niemożliwości, czyż byś sprawił, że ja mógłbym pokochać raz jeszcze? — szepnął do siebie hrabia.
— Zawiadom hrabiego de Morcef, iż służyć mu będę za chwilę — rzekł, odprowadzając Hayde.
Winniśmy tutaj, choć w kilku słowach, wyjaśnić genezę tych odwiedzin, spodziewanych może przez Monte Christo, ale nie przez naszych czytelników.
Gdy Mercedes i Albert, każde w swych apartamentach, zajęci byli spisywaniem rzeczy swoich, nie zauważyli, bo zauważyć tego nie byli w stanie, iż ich czynności były bacznie przez hrabiego Morcefa obserwowane.
Wyniosła postać hrabiego, o twarzy przeraźliwie bladej krążyła od okna do okna i widziała, widziała, widziała wszystko w ponurej boleści, coraz bardziej dna serca sięgającej.
Postać ta dostrzegła, oczywiście, powrót Alberta z pojedynku i jej oko rozbłysło szatańską radością. Albert wrócił zdrów i cały, — więc zemścił się za ojca!
Błyskawica radości błysła na twarzy bólem wykrzywionej, jak ostatni promień słońca w otchłań nocy zapadający.
Daremnie jednak czekał na przyjście syna, by mu ten obwieścił o triumfie odniesionym. Że syn, idący do walki, by pomścić honor ojca, nie był u niego, nie było trudne do zrozumienia. Dlaczegóż jednak ten syn nie przychodzi teraz, gdy potwarca już poniósł karę zasłużoną?
Wobec tego Morcef posłał po lokaja.
I dowiedział się o wszystkiem...
To było kroplą, która przepełniła czarę. W dziesięć minut potem Morcef wyszedł na ganek w czarnym surducie, zapiętym aż pod samą szyję, w czarnych spodniach, w czarnych rękawiczkach nawet.