Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To znaczy — odpowiedział Monte Christo z lekkim uśmiechem — że zapewne jedliście panowie razem obiad. Cieszy mnie bardzo, panie Beauchamp, że jesteś wstrzemięźliwszy od niego.
— Panie hrabio! Przyznaję, iż przyjaciel mój uniósł się ponad miarę. Tyle co do mnie. Jednak upoważniony jestem przez wicehrabiego Morcefa, bym prosił pana o danie niektórych wyjaśnień w kwestji Janiny, jak również Greczynki, która...
Monte Christo w tem miejscu nakazał mówcy milczenie.
— Dajmy temu wszystkiemu pokój, panie Beauchamp, dobrze? Do niedawna świat, do którego należysz, mówił, iż jestem Larą, Manfredem, lordem Ruthwenem... Bóg raczy wiedzieć — czem jeszcze! Teraz znów chcielibyście zrobić ze mnie człowieka światowego, to znaczy — zmusić, bym wam dawał jakieś wyjaśnienia, bym wam się z czegoś tłumaczył... Nie, panie, tego na mnie nie wymusicie!
— Są jednak wypadki, gdy prosta uczciwość nakazuje... rozpoczął Beauchamp.
— Panie Beauchamp — przerwał mu hrabia — zechciej pamiętać, iż hrabiemu de Monte Christo tylko hrabia Monte Christo nakazywać coś może. Proszę więcej o tem ani słowa. Wiem w jakiej sprawie przychodzisz, więc powiedz pan wicehrabiemu, że obaj mamy krew w żyłach, którą chcielibyśmy przelać i to stanowi naszą wartość. Tę więc odpowiedź odnieś tylko swemu mocodawcy i dodaj, że jutro przed dziesiątą zobaczę kolor jego krwi.
— Pozostaje mi więc tylko ułożyć warunki spotkania?
— A, ja już o tem mówić nie mogę. We Francji zresztą, o ile wiem, biją się na szpady, lub na pistolety, w kolonjach na karabiny, we Włoszech, na noże... Mnie podobno, jako obrażonemu, przysługuje prawo wyboru broni, chcę jednak wytrwać w roli dziwaka do końca i mam zaszczyt zakomunikować panu, że zostawiam prawo wyboru broni stronie przeciwnej. Przyjmuję nawet walkę losową, aczkolwiek uważam ją za najgłupszą. Chociaż ze mną to zupełnie co innego, ja bowiem jestem zupełnie pewien zwycięstwa.