Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nią zwróciłeś mą uwagę, więc ja sam się nią zajmę. Otóż oświadczam, iż będzie ona odwołaną lub też potwierdzoną przez tego, od kogo pochodzi.
— W takim razie będę miał honor — rzekł Albert, powstając — przysłać panu mych świadków.
— Bardzo dobrze, kochany panie.
— Dziś wieczorem, albo najpóźniej jutro rano spotkamy się z bronią w ręku.
— Nie, panie. Ja stanę do rozprawy, lecz wtedy, gdy będzie tego potrzeba, a zdaje się, iż ja mam prawo oznaczać czas, jako wyzwany, zaś według mego zdania, czas ten jeszcze nie nadszedł. Wiem, że doskonale władasz szpadą, ja również jako tako daję sobie z nią radę, wiem dalej, że na sześć strzałów trzy zaledwie chybiasz, ja także niejednokrotnie broń palną miałem w ręku, z góry jest więc wiadome, iż pojedynek między nami da wyniki poważne, ponieważ ty jesteś mężny, a ja, zdaje się, dotrzymam ci kroku. Nie chciałbym więc narażać się na pewną śmierć, albo też zabijać ciebie bez powodu. — To też powiadam ci, spotkamy się, ale za trzy tygodnie dopiero. Za trzy tygodnie ci powiem: „tak jest, wiadomość była fałszywą, a więc ją odwołuję“, albo też: „wiadomość była zgodna z prawdą, więc jej cofnąć nie mogę“, a wtedy staniemy na placu.
— Trzy tygodnie! — zawołał Albert — trzy tygodnie!... ależ to dla mnie trzy wieki niesławy!
— Gdybyś pozostawał ze mną w stosunkach przyjaźni, tobym ci powiedział: „bądź cierpliwy, przyjacielu“; w obecnej chwili jednak, gdy zachowujesz się względem mnie tak wrogo, powiadam ci: „cóż pańska niesława może mnie obchodzić?“
— Niech i tak będzie, czekam trzy tygodnie. Pamiętaj jednak, panie Beauchamp, że po trzech tygodniach żadna zwłoka, ani żaden wykręt cię już nie uwolnią.
— Panie Albercie de Morcef — zakończył Beauchamp rozmowę, powstając — za trzy tygodnie dopiero miałbym prawo wyrzucić cię za okno, to znaczy — za dni dwadzieścia jeden; nie masz więc i pan dziś prawa robić mi zarzutów, że się wy-