Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspomnianego Francuza. Stawało się widoczne, iż odpowiedź sułtana była pomyślna dla nas.
— Nazwisko tego francuza ciągle jeszcze nie jesteś w stanie przypomnieć sobie, pani? — zapytał znów Morcef.
— Nie — odpowiedziała Hayde, spojrzawszy przedtem raz jeszcze na Monte Christo.
— Hałas się wzmagał, w końcu dały się słyszeć odgłosy zbliżających się kroków.
Selim trzymał lont w pogotowiu.
— Wkrótce cień jakiś się ukazał na schodach.
— Kto jesteś? — zawołał Selim — ani kroku dalej, bo zginiesz.
— Chwała niech będzie sułtanowi — odpowiedział głos z góry — Ali Teleben pozostaje nadal paszą Janiny.
Matka moja krzyknęła z radości i przycisnęła mnie do serca.
— Stój — krzyknął Selim widząc, iż nieznany posłannik chce iść dalej — wiesz przecie, iż muszę mieć pierścień, zanim kogokolwiek wpuszczę w głąb jaskini.
Po raz drugi Hayde, pokonana wzruszeniem, mówić przestała, gdyż głos nie był zdolny się przedostać przez ściśnięte gardło.
Monte Christo, widząc to, nalał jej trochę wody w szklankę i poprosił, by wypiła, a następnie rzekł głosem łagodnym, lecz rozkazująco:
— Odwagi! moje dziecię.
Hayde otarła łzy i mówić zaczęła:
— Oczy nasze już przywykłe do ciemności rozpoznały wreszcie posła, był to nasz przyjaciel. I Selim go poznał, były mu jednak dobrze znane obowiązki żołnierza, więc wypytywał dalej.
— Kto cię tu przysyła?
— Pan nasz, Ali Teleben, na dowód czego przynoszę pierścień.
I pokazał istotnie dobrze nam znany pierścień naszego ojca.
— To pierścień naszego pana, poznaję go — radosnym głosem zawołał Selim, gasząc jednocześnie lont.