Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzystwo swej przyjaciółki, panny Ludwiki Ad‘rmilly, niż jego, a nawet Andrzeja Cavalcanti.
Zaczął zabawiać więc swą rozmową panią domu, obserwując przytem Andrzeja, który usiadł w pobliżu drzwi do buduaru panny Eugenji prowadzących, lecz przekroczyć ich nie śmiał.
Na to wszedł bankier.
Naprzód spojrzał na Monte Christo, ale zaraz potem na Andrzeja.
— Dlaczegóż to panny nie zaprosiły hrabiego na swą ucztę artystyczną? — zapytał Andrzeja.
— Niestety, nie jest mi to wiadome — odpowiedział zapytany, z westchnieniem jeszcze bardziej rozgłośnem, niż zazwyczaj.
Danglars wtedy wszedł do saloniku swej córki i ujrzał, iż obie panny na jednej siedziały sofce, zajęte śpiewem, przyczem towarzyszyły sobie na fortepianie do śpiewu jedną ręką każda, z nadzwyczajną wprawą, łatwością i precyzją.
Widok tych dwóch panien połączonych uściskiem tworzył bardzo piękny rodzajowy obrazek. Panna d‘Armilly — była to drobna i szczupła blondynka, z obfitemi włosami, w puklach na szyję spadającemi, z nieco zamglonem okiem; słowem była podobna do Madonny Perugina.
Monte Christo również się nieco zbliżył i rzucił na grupę tę badawcze i ciekawe spojrzenie. Po raz pierwszy zdarzyła mu się sposobność ujrzenia panny d‘Armilly, aczkolwiek tak bardzo wiele o niej słyszał.
— Dlaczegóż to tak zazdrośnie bronicie, by i inni rozkoszować się mogli muzyką? — zapytał bankier, wchodząc do saloniku swej córki. Mówiąc to, zaprosił gestem do siebie Andrzeja, a następnie, po krótkim tam pobycie, powrócił do większego salonu, zamykając drzwi za sobą, bądź mimowoli, bądź też umyślnie.
Wkrótce potem głosy panien umilkły i dał się słyszeć głos Andrzeja, przy akordach fortepianu w jakiejś śpiewce korsykańskiej.
Gdy hrabia przysłuchiwał się z uśmiechem tej śpiewce,