Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A teraz chciałbym się stąd oddalić. Czy jestem wolny?
Prezes powstał, dał polecenie trzem członkom zgromadzenia, ażeby mu towarzyszyli i wsiadł z jenerałem do powozu, po uprzedniem zawiązaniu mu oczu. W liczbie tych członków był i powożący, który przywiózł jenerała.
— Dokąd pan chcesz, abyśmy cię odwieźli?
— Dokądkolwiek, bylebym jak najprędzej pozbył się waszego towarzystwa — odpowiedział pan d‘Epinay.
— Zechciej się liczyć, panie, ze słowami — rzekł wtedy prezes, ponieważ nie jesteś już na zgromadzeniu i masz przed sobą pojedyńczych już tylko ludzi. Nie znieważaj ich przeto, jeżeli nie pragniesz być zmuszonym do zdania rachunku ze swych słów.
Pan d‘Epinay nie chciał jednak zrozumieć tego i rzekł:
— Jest was czterech i dlatego czujecie się tak mężni i odważni.
Wtedy prezes kazał zatrzymać powóz. Było to właśnie na rogu ulicy Ormes.
— Z jakiego powodu tutaj kazałeś pan zatrzymać powóz? — zapytał d‘Epinay.
— Ponieważ pan — odparł prezes — znieważyłeś człowieka, który domagać się będzie teraz honorowego zadośćuczynienia.
— Otóż nowy sposób mordowania ludzi pod płaszczykiem honoru — zawołał jenerał.
— Ani jednego słowa więcej, panie — krzyknął prezes — jeśli nie chcesz, bym cię miał za nikczemnika, który słabości jako tarczy używa. Jesteś pan sam jeden, a więc z jednym z nas tylko mieć będziesz do czynienia; masz szpadę przy boku, ja zaś — w tej oto lasce; brak ci świadków, a więc jeden z tych panów będzie świadkiem twoim. A teraz, jeśli chcesz, możesz odsłonić oczy.
Jenerał zerwał chustkę natychmiast.
— Będę więc nakoniec wiedział, z kim mam do czynienia.
Otworzono drzwiczki powozu i czterech mężczyzn wysiadło z niego“.
Franciszek przerwał raz jeszcze czytanie, ocierając zimny