Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szcza że i tak, po jego uszczupleniu o kapitał pana de Noirtiera, jest on znacznie większy od mojego. Ja zawieram związek ten dlatego jedynie, iż widzę w nim swe osobiste szczęście, a nie dla majątku.
Walentyna, gdy usłyszała słowa te, uczyniła ledwo dostrzegalny gest podzięki, przyczem ciche łzy popłynęły po jej licach.
— A więc dajmy pokój — odezwał się de Villefort, zwracając się do swego przyszłego zięcia — wszystkim tym majątkowym sprawom. To tylko dodaćbym pragnął, iż testament wspomniany nie może w niczem obrażać pana i jest jedynie dowodem, wskazującym na osłabienie władz umysłowych pana Noirtier. Albowiem nie to ma on za złe swej wnuczce, iż wychodzi ona za pana, lecz że wychodzi wogóle za mąż. Starość jest egoistyczna, panie baronie, i nic się na to poradzić nie da.
Zaledwie pan de Villefort skończył swą przemowę, a Franciszek zdążył podziękować mu za te dowody przychylności, gdy do salonu wszedł, nie wołany, stary sługa Noirtiera, Wawrzyniec.
— Panowie — rzekł głosem dziwnie uroczystym — pan Noirtier de Villefort pragnie pomówić natychmiast z panem Franciszkiem de Quesnel, baronem d‘Epinay.
Stary sługa, zupełnie tak samo jak notarjusz, wymienił wszystkie tytuły narzeczonego, jakby w obawie, by przypadkiem kto inny wezwania tego nie wziął do siebie.
Gdy ucichł głos sługi, de Villefort zadrżał, pani de Villefort opuściła ręce, Walentyna wreszcie zbladła jeszcze bardziej, zerwała się z krzesła i tak pozostała, jak alabastrowa statua.
Notarjusz spojrzał na pana de Villeforta.
— Prośba twego pana jest niemożliwa do spełnienia — zabrał wtedy głos pan prokurator królewski — pan baron d‘Epinay nie może teraz opuścić salonu.
— Pan mój — oświadczył bardzo stanowczo Wawrzyniec — prosi pana barona o łaskawe przybycie do niego natychmiast,