Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

następnie klęczącą Walentynę, która drżała i zanosiła się od płaczu, mając ręce złożone na głowie.
Modliła się. Lecz słowa modlitwy padały z jej ust bezładne, przerywane, tak iż przez jednego tylko Boga mogły być zrozumiane. Ale też do Boga zasyłane były.
Morrel nie był w stanie znieść widoku tego bezczynnie i w milczeniu, to też wymówił cicho imię swej ukochanej.
Na głos ten ciemna główka uniosła się ku górze i zwróciła ku niemu swą pobladłą twarzyczkę, zupełnie do Mater Dolorosa podobną.
Walentyna spojrzała nań i nie okazała najmniejszego zdziwienia. Serce, najwyższą rozpaczą przepełnione, nie zna uczuć pośrednich!
Morrel wyciągnął rękę do swej przyjaciółki, lecz Walentyna, zamiast mu również podać swoją, oczami tylko wskazała martwe ciało swej babki i znów łzami zalała się cała.
Długi czas milczeli oboje, jakby w obawie, by nie sprofanować majestatu śmierci, nakoniec pierwsza odezwała się Walentyna.
— Przyjacielu — rzekła — gdybyś wszedł tu w każdej innej chwili, powiedziałabym ci radośnie: „Witaj“, — teraz, niestety, gdy śmierć ci drzwi otworzyła, cóż ci mam powiedzieć?
— Walentyno — odpowiedział Morrel — czekałem na ciebie w miejscu umówionem od godziny ósmej; gdy wybiła godzina dziesiąta na wieży a ty się nie zjawiłaś, oszalały z trwogi przesadziłem mur i tym sposobem dostałem się do waszego ogrodu, gdzie dowiedziałem się z podsłuchanej rozmowy o tem zdarzeniu okropnem.
— Czyjej rozmowy? — zapytała Walentyna.
Morrel zadrżał, bo cała rozmowa pomiędzy doktorem a panem de Villefortem stanęła mu odrazu, jak żywa w pamięci, więc się zawahał, czy ma wyjawić prawdę?
— Z rozmowy służących dowiedziałem się o wszystkiem — powiedział wreszcie.
— Jak mogłeś się jednak odważyć na przyjście aż tutaj, to