Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To rzecz szczególna!... Kto mógłby się tego spodziewać?... Istotnie jest to rzecz niesłychana!
Nakoniec cała rodzina opuściła bal.
Przy wejściu do domu ojca, Walentyna spotkała czekającego na nią Wawrzyńca, który jej szepnął do ucha.
— Pan Noirtier pragnie widzieć się z panią natychmiast.
— Powiedz, że przyjdę, jak tylko będę mogła najprędzej, jednak przedewszystkiem muszę przecież przywitać babkę!
Tkliwa dusza dzieweczki odczuła dobrze, że jej babka przed innymi domaga się od niej teraz pomocy.
Walentyna zastała babkę już leżącą w łóżku. Nieme pieszczoty, bolesne łkania, westchnienia przerywane, łzy gorące wreszcie, zapełniły pierwsze chwile spotkania się wnuczki z babką. Działo się to wszystko w obecności pani de Villefort, która, trzymając za rękę męża, najgłębszy, z pozoru przynajmniej, okazywała biednej wdowie szacunek, widząc jednak chłodny wzrok staruszki, nachyliła się ku mężowi i rzekła:
— Odejdę, bo mój widok tylko rozdrażnia panią de Saint Meran.
Słowa te, aczkolwiek były one cicho wymówione, przybyła usłyszała i natychmiast szepnęła do ucha wnuczce.
— Dobrze, niech odejdzie, ale ty pozostań przy mnie, Walentyno.
Pani de Villefort wyszła tedy, a za nią pośpieszył jej mąż, Walentyna więc pozostała przy babce sama.
Biedny paralityk musiał się przeto zadowolić informacjami, jakich mu dostarczył jego służący.
— Ach panie — mówił Wawrzyniec — wielkie się stało nieszczęście! Tylko pani de Saint Meran przyjechała, zaś jej mężowi zmarło się w drodze.
Panowie de Saint Meran i Noirtier nigdy żadnemi stosunkami najlżejszej choćby przyjaźni, a choćby nawet sympatji nie byli nigdy połączeni, wieść jednak o śmierci starca nie mogła nie zrobić wrażenia na starcu drugim, również nad grobem stojącym.