Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak miło, swobodnie, poetycznie... jak gdybym przeżył chwile te w towarzystwie królowej Mab, czy Tytanji!
Mając taki ideał na oczach, czyż mogę myśleć o zaślubieniu... panny Danglars? Czy teraz pojmujesz, hrabio, dlaczego podskoczyłbym z radości, gdyby tak panna Eugenja pewnego pięknego poranku zrobiła jak najsłuszniejszą, przyznać to należy, uwagę, że ja, w porównaniu z nią, nazbyt lotnym jestem atomem i że mam w swym majątku tyle zaledwie tysięcy, ile ona ma miljonów?
Monte Christo uśmiechnął się.
— Długo nad wszystkiem rozmyślałem — ciągnął dalej Albert — Franciszek przepada ze ekscentrycznościami, chciałem więc, by się zakochał w pannie Danglars, napisałem do niego w tym sensie aż cztery jak najbardziej płomienne i ogniste listy — i wszystko napróżno, odpowiedział mi bowiem, że jest wprawdzie oryginałem, dziwactw swoich jednakże nie posuwa aż tak daleko, by cofał raz już dane słowo.
— To mi prawdziwa przyjaźń, odstępować komu innemu żonę, której sami nie chcemy, chyba na kochankę!
— A Franciszek przyjeżdża właśnie, co zresztą dla pana jest wiadomością najzupełniej obojętną, ponieważ obdarzałeś go, hrabio, zawsze nie nazbyt znów wielką sympatją.
— Ja?... cóż znowu! na jakich danych urobiłeś sobie, wicehrabio, podobny pogląd? Ja swą sympatją obdarzam wszystkich, wszystkich lubię.
— Czy i ja także jestem na tej wielkiej liście lubianych umieszczony? Dziękuję!
— Nie mieszajmy rzeczy różnych. Otóż ja kocham ewangielicznie, jak to Bóg nakazuje, absolutnie wszystkich, poza tem nienawidzę... paru zaledwie osób. Wracając jednak do pana Franciszka d‘Epinay... kiedyż on przyjeżdża?
— Niezadługo. To wpływy pana de Villeforta jego powrót, jak mi się zdaje, tak bardzo przyspieszyły. Panu prokuratorowi królewskiemu bardzo pilno bowiem wydać swą córkę za