Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żego zadowolenia — może zechcesz mi opowiedzieć cośkolwiek o sobie i o swojej rodzinie?
— Najchętniej, panie hrabio. Jestem, jak to już panu powiedziałem, hrabią Andrzejem Cavalcantim, synem majora, margrabiego Bartłomieja Cavalcanti; przodkowie moi od wieków są do złotej księgi Florencji zapisani...
Rodzina nasza, aczkolwiek dosyć dotychczas bogata, przeszła przez wiele nieszczęść w ostatnich czasach. Ja sam, w piątym, czy szóstym roku życia porwany zostałem przez nikczemnego guwernera, tak iż od lat piętnastu nie widziałem ojca.
— W rzeczy samej, drogi panie, wszystko to, co mi pan opowiadasz, jest zgodne z tem, co mi ów Sindbad marynarz pisał już uprzednio — przemówił w odpowiedzi hrabia, wpatrując się z ponurem zadowoleniem w tę twarz swobodną, o pięknych rysach, a przypominającą twarz złego anioła — i dobrześ pan uczynił, iż zastosowałeś się we wszystkiem do wskazówek owego Sindbada, ojcice pański bowiem jest tu rzeczywiście właśnie, w poszukiwaniu swego straconego syna.
Hrabia od wejścia do salonu nie spuszczał oczu z młodzieńca, podziwiając pewność jego głosu i wzroku. Na te kilka tak naturalnych wyrazów: „ojciec pański jest tu rzeczywiście“, Andrzej jednak podskoczył i krzyknął przerażony:
— Ojciec mój jest tutaj?!
— Ależ tak!... pan major Bartłomiej Cavalcanti.
Wyraz przestrachu znikł z twarzy Andrzeja momentalnie.
— Ach, tak, prawda, major Cavalcanti — przemówił spokojnym już prawie głosem — więc mówisz, hrabio, że ten drogi ojciec się tutaj znajduje?
— Tak, panie. Winienem ponadto dodać, że tylko co się z nim rozstałem, a historja, jaką mi o swym zaginionym synu opowiadał, wzruszyła mnie do łez. Nie wiesz może jeszcze tego, iż pewnego razu otrzymał on wiadomość, iż ci, którzy jego syna porwali, są gotowi powrócić mu go, za okupem jednak bardzo znacznym. Nie zraziło to zacnego ojca, su-