Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Monte Christo przysłuchiwał się całej tej rozmowie obojętnie napozór, nie stracił z niej jednak ani jednego słowa. Jego przenikliwe oko zdawało się w zakłopotaniu tajnego sekretarza wyczytywać jakąś tajemnicę nawet.
Zakłopotanie to sprawiło, że Debray zabawił krócej, niż zamierzał.
Hrabia, odprowadzając go, szepnął mu kilka słów do ucha, na które ten z ugrzecznieniem odpowiedział.
— Najchętniej, panie hrabio, z całą przyjemnością służyć mu będę.
Hrabia wrócił do Morcefa.
— Wiesz co, panie vice-hrabio?... być może, iż postąpiłeś sobie trochę niezręcznie, mówiąc w ten sposób do pana Debraya o swej przyszłej teściowej...
— O, hrabio — odpowiedział Morcef — proszę cię, nie uprzedzaj wypadków.
— Czy istotnie hrabina, twoja matka, przeciwną jest temu małżeństwu?
— Tak dalece, że baronowa bardzo rzadko bywa u nas, a moja matka, o ile mnie pamięć nie myli, coś dwa razy tylko w życiu odwiedziła panią Danglars.
— A więc — rzekł Monte Christo — mam ci coś, vice-hrabio, do zakomunikowania. Pan Danglars jest moim bankierem, pan de Villefort obsypał mnie tysiącem grzeczności za przysługę, którą mu, dzięki wypadkowi, wyświadczyłem. Z racji tej przewiduję, iż na moją cześć wyprawione będą obiady i uczty. By to uprzedzić, postanowiłem pierwszy zaprosić do siebie, do mego letniego mieszkania w Auteuil, państwa Danglarsów i państwa de Villefort. Jeżeli prócz domów tych zaprosiłbym również i rodziców twoich wraz z tobą, vice-hrabio, oczywiście, to... czy nie miałoby to pozoru jakiegoś rodzicielsko-małżeńskiego zebrania, zwłaszcza gdyby pan baron Danglars uczynił mi ten zaszczyt i raczył przybyć do mnie wraz z córką?
— Panie hrabio — odpowiedział Morcef — dziękuję ci z całego serca za tę otwartość i jestem ci szczerze wdzięczny za to tak delikatne wyłączenie nas z tej uczty. I bądź pewien, że