Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomyśleć tylko, że tak mówił chłopiec zaledwie dwunastoletni!
Benedetto powrócił więc do swoich towarzyszów, by się dalej bawić i widziałem zdaleka, jak mnie pokazywał palcem, a następnie kółka zakreślał na czole! Byłem dla niego skończonym głupcem.
— Wyborne dziecko!... rzekł z cicha do siebie Monte Chrtsto.
— Gdyby Benedetto był moim synem, być może, iż dałbym sobie z nim radę i naprowadził na uczciwą drogę, lecz ta myśl, iż mógłbym używać siły fizycznej względem dziecka, któremu zabiłem ojca — odbierała mi siły.
Prosiłem więc tylko bratowej, by ukrywała dobrze swe oszczędności, w interesie nieszczęśliwego chłopca przedewszystkiem, by ułatwieniem przewinień nie doprowadzać go na drogę zła.
Ja również ze swej strony obmyśliłem sobie plan, który powinien był uratować Benedetta.
Chłopiec był bardzo pojętny i zdolny. Jeżeli tylko chciał się uczyć, nauka z największą mu przychodziła łatwością. Postanowiłem przeto umieścić go, jako sekretarza na okręcie, u pewnego kapitana bardzo mi przyjaznego. Tym sposobem miałby pracę lekką i zostałby odcięty od złego towarzystwa.
Nagły wyjazd do Francji odroczył wykonanie projektu.
Wszystkie nasze operacje na ten raz miały mieć miejsce w Lyońskiej zatoce; jednak warunki pracy naszej z każdym dniem stawały się trudniejsze. Był to już rok 1829-y; kraj coraz bardziej do normalnych wracał stosunków, co za sobą pociągało i te smutne dla nas konsekwencje, iż straż celna coraz sprawniej działać zaczynała.
Wielki jarmark w Beaucaire czujność straży tej spotęgował jeszcze.
Mimo to, wyprawa nasza, początkowo, miała przebieg jak najpomyślniejszy. Bez najmniejszej przeszkody wpłynęliśmy