Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A skądże mam wiedzieć?... u djabła! Przed paroma godzinami zaledwie przybyłem z Kadyksu do Paryża, w którym nie byłem nigdy w życiu przedtem.
— Jeżeli tak... zauważył notarjusz — pałac, który pan hrabia nabyć zamierza, znajduje się w Auteuil.
Na te słowa Bertuccio zbladł widocznie.
Na te słowa Bertuccio zbladł widocznie.

— Przy ulicy?...
— Aleja Fontaine Nr. 28, w cudownym cienistym lasku. Bardzo blisko przytem Paryża. W lasku bulońskim przecież?...
— Więc to tak blisko miasta? Jak mogłeś w takim razie, panie Bertuccio, wybrać mi na rezydencję letnią miejscowość jakby na przedmieściu, tuż przy rogatkach Paryża?!
— Ja? — zawołał intendent — ja tego domu bynajmniej nie szukałem! Mnie pan hrabia nie dawał w tej mierze żadnego polecenia! Raczy pan hrabia przypomnieć sobie.
— Prawda! — przyznał Monte Christo — przypominam teraz sobie. Ja sam to załatwiłem. Wyczytałem w jakimś dzienniku, ogłoszenie, które mnie złudziło kłamliwym tytułem: „mieszkanie letnie do wynajęcia“.
— Niema nic straconego — zauważył Bertuccio — ten dom nie został przecież jeszcze kupiony.
— Mniejsza oto — powiedział z lekceważeniem hrabia — kiedy już jest ten, niechże będzie.
— Pan hrabia ma słuszność — wtrącił skwapliwie notariusz, któremu chodziło o honorarjum, rzecz prosta — Auteuil jest uroczym zakątkiem, a i sam pałacyk jest prześliczny, aczkolwiek w stanie nieco opuszczonym. Za to i meble są stare, a antyki teraz w ogromnej są cenie.
— Dom jest więc obszerny i wygodny, jak pan powiadasz?
— Tak jest, położony przytem we wspaniałym angielskim parku.
Awięc nie traćmy drogiego czasu i kończmy trazakcję. Proszę o kontrakt, panie rejencie.
Hrabia wziął do ręki podany sobie akt kupna i nie czytając