Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a także baryłkę ostryg. Ostrygi weźmiesz u Borela, a pamiętaj powiedzieć, że to dla mnie.
— O której godzinie mam podać do stołu?
— A która jest teraz?
— Trzy kwadranse na dziesiątą.
— Podasz punktualnie o jedenastej. Nie wiesz wypadkiem, czy hrabina już wstała?
— Nie wiem, lecz pójdę się dowiedzieć...
— Dobrze. Poprosisz o klucze od piwnicy, bo moja nie bardzo jest zaopatrzona. Powiedz następnie, że będę miał zaszczyt być u niej o godzinie trzeciej i że proszę o pozwolenie przedstawienia jej jednego z moich znajomych.
Pokojowiec wyszedł, Morcef rzucił się wtedy na sofę i zaczął przerzucać dzienniki, lecz je odsunął po chwili, mrucząc z poziewaniem:
— Doprawdy... te pisma coraz bardziej nas zanudzają.
W tej chwili przed bramą zatrzymał się powóz i pokojowiec zaanonsował przybycie pana Lucjana Debray.
Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie młodzieniec słusznego wzrostu, blondyn, blady o oku niebieskiem i pewnem spojrzeniu; usta wąskie, zimne i zaciśnięte. Ubrany był w granatowy garnitur ze złotemi guzikami, na szyi biała chustka, z lornetką z perłowej masy, na wąskim jedwabnym sznureczku zawieszoną. Wszedł do salonu bez uśmiechu i bez jednego słowa, z miną napoły urzędową.
— Dzień dobry, Lucjanie, dzień dobry! Ależ przestraszasz mnie, mój drogi, swą miną ministerjalną i swą punktualnością! I to ty, który zazwyczaj przybywasz wszędzie ostatni. To jakiś cud. Czy nie grozi to czasem upadkiem ministerstwa?
— Nie, najdroższy — odrzekł młodzieniec, ze swobodą siadając na sofie — uspokój się, my chwiejemy się zawsze, ale nie upadamy nigdy, nie mówiąc nawet o tem, że sprawy półwyspu umocnią nas zupełnie.
— A tak. Wypędzacie Don Carlosa z Hiszpanji?
— Nie, my go jedynie przetranzlokujemy ku drugiej granicy Francji, dając mu gościnę w Bourges.