Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardz wzniosłe i godne Kornelowskiego: „niech umiera“, weź jednak pod uwagę, że gdy Horacjusz zdanie to wypowiedział, chodziło o zbawienie Rzymu. Było za co umierać! Tutaj chodzi jedynie o... zaspokojenie naszego kaprysu, zaś w tych warunkach narażać życie... jest lekkomyślnością.
— Per Bacco! — zawołał pan Pastrini — oto co się nazywa mówić rozsądnie!
Morcef chciał odpowiedzieć coś ostrego, o ile się zdaje, lecz ostatecznie nachmurzył się tylko, nalewając sobie na pociechę szklankę Lacrima-christi.
— No, teraz, panie Pastrini — powiedział d‘Epinay — teraz, gdy mój przyjaciel nieco się uspokoił, przejdźmy do tego Luigego Wampa. Kto on jest?... pasterz czy patrycjusz?... młody, czy stary?... Samotnik, czy też człowiek towarzyski? Opowiedz, wyrysuj, określ go nam wiernie i dosadnie, byśmy go mogli poznać, w razie spotkania.
— Nie mogłeś pan trafić lepiej, jak zwracając się do mnie, znam go bowiem od dzieciństwa i są mi wiadome wszystkie szczegóły jego życia. Zdarzyło się raz nawet, że wpadłem w ręce jego ludzi; gdy jednak mnie przed niego przyprowadzono, poznał mnie natychmiast i nietylko nie żądał okupu za uwolnienie, ale nawet ofiarował mi w prezencie piękny złoty zegarek.
— Pokaż no pan nam ów złoty zegarek.
Pan Pastrini dobył z kieszeni przepyszny zegarek bregetowski, z podpisem mistrza i koroną hrabiowską na zewnętrznej kopercie.
— Oto jest — przemówił.
— A, do stu tysięcy djabłów... Winszuję panu. Mam podobny zupełnie (tu dobył zegarek z kamizelki), tylko że mnie kosztuje aż trzy tysiące franków.
— No, posłuchajmy teraz historji — powiedział d‘Epinay, przysuwając krzesło do stołu, i wskazując je panu Pastriniemu, by usiadł.
— Ależ dziękuję panu hrabiemu...