Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

górze tej były przepyszne ogrody wiszące, przez słynnego Hosena ben Sabach urządzone. Starzec z góry przyjmował wybranych, i częstował ich wywarem z ziół, który miał moc przenoszenia wybranych tych do raju, w którym kwiaty kwitły wiecznie, słońce nie zachodziło nigdy i przebywały dziewice o piękności nigdy nie gasnącej.
— Aha!... rozumiem, więc to jest haszysz poprostu.
— Odgadłeś pan nakoniec. Więc teraz popróbuj tej ambrozji.
Zamiast odpowiedzi d‘Epinay zaczerpnął łyżeczkę dość sporą porcję i zaczął spożywać.
— No! — rzekł, po ukończeniu tej pracy — nie wiem jaki będzie skutek, smak wszelako tych „boskich“ konfitur nie był tak bardzo znów niezrównany...
— Bo smaku swego nie wzniosłeś do szczytu doskonałości. A zresztą... przypomnij sobie, czy za pierwszym razem smakowały ci ostrygi, porter, trufle, albo cierpkie chianti?... Czy byłbyś zdolen pojąć Rzymian, którzy bażanty naprzykład przyprawiać kazali asafetydą, albo chińczyków, dla których przysmakiem są gniazda jaskółcze i przegniłe szczury? Tak samo ma się rzecz i z haszyszem. Wykształć swój smak, a szybko dojdziesz do poznania, że haszysz jest istotnie pokarmem bogów.
Ale przejdźmy teraz do innego pokoju, ściślej — do pańskiego pokoju, gdzie Ali poda nam kawę i nargile.
D‘Epinay wstał i, zgodnie z wolą gospodarza, przeszedł do wskazanego pokoju, w którym znajdowały się niskie sofy, zarzucone nieprzeliczonemi poduszkami w przenajrozmaitszych barwach i przyrządy do palenia. Zamiast dywanów cała podłoga była pokryta puszystemi futrami białych niedźwiedzi.
Biesiadnicy ułożyli się wygodnie na sofach i zapalili fajki, gdy Ali udał się po kawę.
Zapanowało milczenie. Sindbad zdawał się być zajęty jakąś myślą, d‘Epinay zapadł w senne marzenie.
Stan ten przerwało wejście Ali‘ego, który wniósł przybory do kawy.
— Jak pragniesz pan pić kawę, na sposób europejski, czy też po turecku?