Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, ocalony! Patrz, patrz, mój ojcze!
Morrel wziął worek do ręki i wzdrygnął się, bo sobie przypomniał, że przedmiot ten do niego kiedyś należał.
Zaś w worku były: z jednej strony weksel przedarty na sumę 287,500 ranków, a wystawiony na zlecenie domu Thomson i French, zaś w drugiej — djament wielkości laskowego orzecha, owinięty w kawałek pergaminu, na którym skreślone były słowa: „Podarunek ślubny dla panny Julji Morrel“.
Morrel potarł ręką czoło, jakby w obawie, czy nie stracił zmysłów.
— Skąd masz ten worek, moje dziecię?
— Znalazłam go w ubogim domku, znajdującym się przy alei Meilan Nr. 15. Leżał na kominku.
— Skądże się tam znalazłaś, w tym nieznanym ci domu?
Julja podała ojcu list, jaki przed godziną otrzymała.
— I chodziłaś tam sama? — Zapytał Morrel po przeczytaniu listu.
— Emanuel był ze mną i miał oczekiwać na mnie na rogu ulicy Muzeum. Dziwna rzecz jednak, gdy powracałam — już go tam nie było.
Wtem z dołu rozległo się wołanie:
— Panie Morrel! Panie Morrel!
— To głos Emanuela — zawołała Julja.
Po chwili Emanuel wbiegł jak obłąkany do pokoju.
— Faraon! — wołał — Faraon!!
— Co?... Faraon!... Czyś ty zmysły postradał, Emanuelu? Przecież wiesz dobrze, że Faraon zatonął. Opamiętaj się, człowieku!
— Faraon!... panie, Faraon nie zatonął, to była wieść błędna! Wywieszono znaki, że Faraon wchodzi do portu!
Morrel padł na krzesło. Odchodził od zmysłów.
Wpadł również i Maksymiljan.
— Mój ojcze — zawołał — cóż to mi mówiłeś, że Faraon zatonął, gdy on wchodzi właśnie do portu?
— Mój drogi! odpowiedział mu ojciec — gdyby to było praw-