Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmowę jaką z nim miała i swą obietnicę daną wtedy nieznajomemu, pokazała nakoniec list, jaki otrzymała przed chwilą.
— Tu nie może być dwóch zdań; musisz pani się tam udać — odpowiedział Emanuel. — Ja ci będę zresztą towarzyszył; nie pójdę, mówiąc ściślej, z panią razem, lecz będę ślad w ślad podążał za tobą, aż do rogu ulicy Meillan. Tam czekać będę na ciebie, obserwując z oddali dom, do którego się masz udać, pani. Jeżelibyś nie wracała zbyt długo, pójdę za tobą i upewniam cię, że biada wtedy tym, na których byś się skarżyła.
— Więc sądzisz, Emanuelu, że powinnam się tam udać bezwarunkowo?
— Tak jest. Przecież tam w liście jest napisane, że chodzi tu o uratowanie twego ojca!...
— O!... pójdź!... zawołała młoda dziewczyna, chwytając nerwowo dłoń narzeczonego.
Gdy to się działo, matka wszystko opowiedziała synowi.
Maksymiljanowi było już przedtem wiadome, że interesy ojca w bardzo złym znajdowały się stanie; nie miał pojęcia wszelako, by rzeczy zaszły aż tak daleko.
Gdy już wszystko stało się wiadome, rzucił się jak oszalały ku drzwiom, a następnie podążył co miał siły w nogach do gabinetu ojca. Lecz drzwi zastał zamknięte, napróżno pukał.
Gdy tak stał w niewiedzy, co mu robić należy, usłyszał stuknięcie drzwi przeciwległych; obrócił się wtedy i ujrzał ojca.
Ten, gdy zobaczył syna, aż krzyknął ze zdziwienia. Nie spodziewał się jego widoku. Lecz się do niego nie zbliżał, stał zmieszany na progu, przyciskając lewą ręką coś ukrytego na piersiach pod ubraniem.
Nie zważając na to, syn rzucił mu się na szyję, ale odskoczył nagle zostawiając prawą rękę na piersiach ojca.
— Ojcze mój! zawołał, a twarz jego śmiertelną okryła się bladością — dlaczego pistolety ukrywasz pod ubraniem? Ojcze!... ojcze!... co to może znaczyć?
— Maksymiljanie — odpowiedział Morrel, — tyś już człowiek dojrzały, człowiek prawy przytem i z poczuciem honoru. Pójdź więc, a wszystko ci wyjawię.