Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 01.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się na krześle. — Więc to dla mnie do Paryża przyjechałeś?! Wytłumacz się jednak, bo to musi być ciekawe.
— Czyś nie słyszał, ojcze drogi, o istnieniu pewnego klubu bonapartystów, przy ulicy Saint-Jaquet podobno?
— O, słyszałem, znajduje się on pod Nr. 55-ym; otóż jestem przecież tego klubu wice-prezesem!
— Twoja zimna krew, ojcze, dreszczem mnie przejmuje.
— Cóż chcesz, mój drogi, ktoś, kogo tak jak mnie wygnali górale; ktoś, kogo tak jak mnie wywieźli z Paryża na prostym wozie; kogo ścigały na stepach Bordeaux gończe psy Robespierra, — ten wiele znieść może i przywyknąć. Opowiedz lepiej wszelako, zamiast zajmować się mą zimną krwią, co też tam w tym klubie przy ulicy Saint-Jaques takiego się stało?
— Stało się, żeś sprowadził do klubu tego generała Epinay i że ten został znaleziony nazajutrz w Sekwanie.
— Któż ci powiedział te piękną historję?
— Król.
— Ślicznie. Lecz teraz posłuchaj, bo i ja chciałbym ci powiedzieć nowinę.
— Pewnie znam ją już, mój ojcze.
— Aha, więc wiesz już o wylądowaniu Jego Cesarskiej Mości?
— Cicho!... ojcze! cicho! Przedewszystkiem przez wzgląd na ciebie, a następnie przez wzgląd na mnie. Tak jest, wiem o tem, wiedziałem o tem wcześniej, aniżeli to tobie ojcze było wiadome. Było mi to wiadome już trzy dni temu.
— Trzy dni temu? oszalałeś chyba. Trzy dni temu cesarza nie było jeszcze w granicach Francji.
— Wiedziałem o jego zamiarze.
— Skąd?
— Z listu pisanego z Elby do ciebie, drogi ojcze, zaś ten jednemu z ajentów waszych odebrałem. Gdyby list ten wpadł w inne, a nie moje ręce, jużbyś był, mój ojcze, rozstrzelany.
Noirtier roześmiał się.
— Ho, ho!... patrzajcie! — zawołał — restauracja nauczyła się widzę od cesarstwa szybkiego załatwiania interesów. Roz-