Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko, kwiecie, zazdrosny o inne kwiaty, lecz nie pozbawiaj mnie twego głosu, poruszeń, szelestu twych kroków, nie odejmuj mi rozkoszy napawania się widokiem twych oczu, przekonania o twej miłości, ożywiającej moje serce, kochaj mnie, Różo! gdyż ja ciebie tylko kocham...
— To jest, po czarnym tulipanie — westchnęła dziewica, której rączki pieszczone dozwoliły się całować ustom Korneljusza.
— Nie, Różo, ciebie przed wszvstkiem na świecie!
— Mogęż temu wierzyć?
— Jak wierzysz w Boga.
— Niech i tak będzie; jednakże miłość twoja nie obowiązuje ciebie do niczego.
— Bardzo mało, na nieszczęście, droga Różo, lecz ciebie obowiązuje nawzajem.'
— Mnie? jak się to ma rozumieć?
— Naprzód powinnaś iść zamąż.
Uśmiechnęła się.
— Ah! otóż tacy jesteście wy, mężczyźni; kochacie piękność, myślicie tylko o niej, marzycie ciągle, udając się na śmierć nawet poświęcacie jej ostatnie westchnienie... i ty wymagasz ode mnie, biednej dziewczyny, ażebym poświęciła marzenie mojej ambicji?...
— O jakiej to piękności mówisz, Różo? — zapytuje Korneljusz, usiłując sobie nadaremnie przypomnieć kobietę, do której Róża mogła uczynić zastosowanie.
— O pięknej brunecie, o piękności wysmukłej, cienkich nóżek, główki zachwycającej, słowem o usposobieniu twego kwiatu, który w twej wyobraźni przybrał postać ukochanej kobiety.
Korneljusz z uśmiechem odpowiada:
— To są tylko marzenia, piękna Różo, gdy tymczasem ty, nie licząc Jakóba, otoczona jesteś zalotnikami. Czy przypominasz sobie, coś mi mówiła w Hadze o studentach, oficerach i kupcach Hagi. Zdaje mi się, że i w Löwenstein są oficerowie i inni.
— Bezwątpienia, i jest ich dosyć — odpowiada Róża
— Którzy pisują do ciebie?
— Tak jest.
— A teraz, kiedy umiesz czytać...
I Korneljnsz westchną? na wspomnienie, iż to on ją czytać nauczył.