Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Odchodzę.
Wiedziałem już wszystko.
— Kiedyż pana zobaczę?
— Wkrótce, do widzenia.
— Do widzenia.
Prudencya odprowadziła mnie do drzwi i wyszedłem do siebie ze łzami wściekłości w oczach i potrzebą zemsty w sercu.
Tak więc Małgorzata była taką samą, jak inne dziewczyny, tak więc ta głęboka miłość, jaką miała dla mnie, nie mogła wytrzymać walki, ani obronić ją od chęci rozpoczęcia przeszłego życia, od potrzeby posiadania powozów i wyprawiania orgii.
Oto, co sobie mówiłem wśród bezsenności; gdybym był jednakże pomyślał zimno, widziałbym w tej nowej egzystencyi Małgorzaty chęć przytłumienia ciągłej myśli, nieustannego wspomnienia.
Nieszczęściem, zła namiętność zapanowała nademną i szukałem tylko w myśli sposobów dręczenia tej biednej istoty.
O, człowiek jest bardzo nizki i bardzo zły, kiedy którakolwiek z jego ciasnych namiętności zranioną zostaje.
Ta Olimpia, z którą ją widziałem, jeśli nie była przyjaciółką Małgorzaty, to przynajmniej osobą, którą ona najczęściej odwiedzała od chwili powrotu do Paryża. Wydawała bal, a ponieważ spodziewałem się tam spotkać Małgorzatę, postarałem się o otrzymanie zaproszenia na takowy.
Gdy pełen wewnętrznego wzburzenia, przybyłem