Strona:PL Aleksander Dumas-Dama kameliowa.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A, poznaję pana, pan przychodziłeś często do pani Duvernoy...
Wyszedłszy na ulicę, złamałem pieczątkę:
Byłbym mniej zdziwiony, gdyby piorun padł pod moje nogi, niż przeczytawszy ten list.
„W chwili, gdy będziesz czytał ten list, Armandzie, będę kochanką już innego. Wszystko więc skończyło się między nami.
„Powróć do swego ojca, mój przyjacielu, odwiedź swoją siostrę, młodą dziewczynę, czystą, nieświadomą naszej nędzy, obok której zapomnisz prędko, jakie sprawiła ci cierpienie ta biedna zgubiona dziewczyna, którą nazywają Małgorzatą Gautier, którą kochałeś przed chwilą, a która winna ci jest jedyne chwile szczęścia w życiu, jakie spodziewam się nie będzie zbyt długiem teraz”.
Gdym przeczytał ostatnie słowa, zdawało mię mi, że oszaleję.
Była chwila, w której naprawdę obawiałem się upadnięcia na bruk uliczny. Ciemna jakaś mgła przysłoniła mi oczy, a krew biła w arteryach.
Nakoniec przyszedłem nieco do siebie, obejrzałam się w około zdziwiony, że widzę życie innych, płynące dalej bez zatrzymania się.
Brakło mi sił do zniesienia samemu ciosu zadanego mi przez Małgorzatę.
Wówczas przypomniałem sobie, że ojciec mój był w tem samem mieście, co i ja, że za dziesięć minut, mogę być obok niego i że jakaby nie była przyczyna mej boleści, on ją podzieli.