Strona:PL Ajschylos - Oresteja III Święto pojednania.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oby nie zmarniał nasz siew,
Kwiat nie utracił swych kras
W zdradnych płomieniach słońca!
Oby był
Stadom rad
Płodny, wiosenny czas,
Bliźnie jagnięta wam kładł!
Pokłady srebrnych żył
Oby nie miały końca![1]
ATENA: Czyście słyszeli, miasta mego stróże,
Co wam przyrzeka ten chór?
U bóstw podziemnych w wielkiej żyje części
Można Erynis, a zaś ludzki twór
Prowadzi mocą potężnej swej dłoni,
Przez blaski pogodne, lub burze,
Gdzie ostateczny kres.
Jednym jej słowo jasnem szczęściem dzwoni,
A drugim wieści
Żywot śród łez,
Śród nieuchronnej boleści.
CHÓR: Rychły skon,
Dżumy plon,
Od mężów waszych odwiodę —
To wam przyrzekam ninie!
Wy siły owocnej, świeżej
Nie skąpcie bujnej młodzieży,
Krzepcie tę siłę,
Mojry, boginie,
Praw kierownice,
Tej samej matki córy!
Ku wam się zwraca me lice:
Życie wspierajcie młode
I błogosławcie rodzinie,
Siejcie zgodę,

  1. pokłady srebrnych żył oby nie miały końca. — Srebrne pokłady w górach Laurjońskich były jednem z głównych źródeł dochodów państwa ateńskiego.