Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aż dojrzał śród nich postać, która, jak królowa
Nocy, wdzięki swe w szatach zaciemnionych chowa.
Suknia długa i czarna; nad głową się sępi
Czarny kapelusz i wkrąg strusie pióra strzępi.
Tem jaśniej na dnie takiem zabielały lica,
Jako przedzierająca chmury twarz księżyca.
Była to księżna, w stroju, który zwykle służy
Wielkim paniom niemieckim do konnej podróży.
W ręku trzymała biczyk z szyldkretowym prętem,
Którego skówkę gryzła strojną dyjamentem.

Temi rzeczami gdy się bawił, lokaj wlata
Z krzykiem: «Hofrat oznajmia wizytę...»
Wszedł człek półwieczny, twarzy poważnej, w ubraniu
Podróżnem, z biczem w ręku, jakby na wsiadaniu.
Dawny znajomy, krótko witał się z Baronem
Dorywczem rąk ściśnieniem i lekkim ukłonem.
Baron przysunął krzesło, ręką i pół głową
Ukłoniwszy się; Hofrat skłonił się na nowo.
Usiedli, milczą oba. Tymczasem się krząta
Służba. Lokaj w milczeniu pośpiesza do kąta,
Gdzie, nakształt hodowanych w donicy cebulek
Wschodnich kwiatów, sterczały główki wschodnich lulek
Bursztynowe, natkane w stolik cyndałowy.
Lokaj wybrał z nich cybuch półtrzecia-łokciowy,
Nasadził piętę, nabił, zapalił i wtyka
Cybuch w usta Hofrata, a sam, jak wszedł, znika.

Siedzą tedy i palą; a dwaj przyjaciele,
Gdy się zejdą i gdy są oba marzyciele,
Mogą razem przemyślać i przegadać wiele,
Nie siląc się na słowa; i taż myśl, co w gwarze
Głosów brzmi, może równie przemawiać i w parze.

Hofrat zaczął dąć szybko i dym rączo ciskał,
Który szerząc się w górze jak wodotrysk pryskał.
Naprzeciw Baron, z usty wszerz rozciągniętemi,
Jak gdyby ze skalistej rozpadliny dymi.
Fala [dymu] poziomo w pół izby zawisa
I nad głowami, jako obłok, się kołysa.