Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CLXXII
ŚNIŁA SIĘ ZIMA...


Miałem sen w Dreźnie 1832 r., marca 23, który
ciemny i dla mnie niezrozumiany.
Wstawszy, zapisałem go wierszem.
Teraz, 1840, przepisuję dla pamięci.

Śniła się zima, ja biegłem w szeregu,
Za procesyją pod niebem, po śniegu.
Nie wiem, skąd wiemy, że na brzeg Jordanu
Idziem, i w górze odgłos: «chwała Panu,
Pokój trzem królom, ludy! do Jordanu!» —
Ludzie obok mnie szli dwoma rzędami,
Kobiety, starce i dzieci parami,
W bieli ubrani ci, co z prawej strony;
Ci, co na lewo, w żałobne opony,
Szli ze świecami w dół obróconemi;
Świece gorzały płomieniem do ziemi,
Jak złote strzały.
A ci bez światła szli, co po prawicy,
Każdy z nich w ręku niósł kwiat zamiast świecy.
Spojrzałem w twarze: są i mnie znajome;
Zląkłem się, wszystkie jak głaz nieruchome.
Wtem jedna osoba wyszła z prawej strony,
Kobieta, świeci okiem przez zasłony.
Stanęła przy mnie; wtem wybiegł chłopczyna
I o jałmużnę dla ojca zaklina.
Dałem grosz, ona dała tyle dwoje.
Znowu sześć dałem, ona znów we dwoje.