W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewcze się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
«Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami zrana
Przybyłem na łowy.
«I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż, proszę, mi drogę,
Piękna pastereczko!
«Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?»
«Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.
«Na polu wnet drzewo,
Koło drzewa brzozki,
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.
«W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko».
Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.
Siadł, ostrogą spina,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna,
Ja nie wiem dlaczego.