Przejdź do zawartości

Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLVIII
DO K. von D.
ROBIĄCEGO DLA MNIE OBRAZEK MARJI


Stwórco malownych twarzy, mocnom tobie winny,
Nad Stwórcę żywych więcej tyś dla mnie uczynny:
Szczęście, wzięte z mych ramion ukazem wyroku,
Ty na wieki mojemu zapewniłeś oku.

Stąd, chociaż wszelkim zdawna uczeniom się wstrętny,
Twojego chciałbym kunsztu stać się umiejętny.
Kiedy kłótniccy trąbią adwokatom w uszy,
Za doktorem biegają trupy z resztą duszy,
Kto akadema szczery, hołdownik Minerwie,
Żmudzkich łbów obuczaniem rychło pierś oberwie,
A mędrzec, arcytworów napisawszy wiązkę,
Dym pochwał ma za napój, wawrzyn na zakąskę: —
Tobie piękne twarzyczki zawsze są dokoła,
Piękny świat ciebie tylko do posługi woła,
Okiem na jasne tylko kierujesz oczęta,
I dłoń pięknych ciałeczek robieniem zajęta.
Jeśli wiele sztuk piękne przyswoiło imie,
Ten chrzest najsprawiedliwiej twoja tylko przyjmie.
I płacę bierzesz droższą niż złoto i wianki:
Szczery uścisk młodzieńca, spojrzenie kochanki.

Malarzu czarodzieju! u ciebie pożyczę
Odkradzione od mojej Maryi oblicze.