Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bieży wdół do strumyka,
Gdzie stary rośnie buk,
Do chatki pustelnika
Stuk stuk, stuk stuk!
Całą mu rzecz wykłada,
Pyta się, co za rada?

«Ach, jak pogodzić braci?
Chcą mojej ręki oba;
Ten i ten się podoba;
Lecz kto weźmie? kto straci?
Ja mam maleńkie dziatki
I wioski i dostatki,
Dostatek się zmitręża,
Gdy zostałam bez męża.
Lecz, ach, nie dla mnie szczęście!
Nie dla mnie już zamęście!
Boża nade mną kara,
Ściga mnie nocna mara:
Zaledwie przymknę oczy,
Traf, traf, klamka odskoczy;
Budzę się, widzę, słyszę,
Jak idzie i jak dysze,
Jak dysze i jak tupa,
Ach, widzę, słyszę trupa!
Skrzyp, skrzyp, i już nad łożem
Skrwawionym sięga nożem,
I iskry z gęby sypie,
I ciągnie mię, i szczypie.
Ach, dosyć, dosyć strachu,
Nie siedzieć mnie w tym gmachu,
Nie dla mnie świat i szczęście,
Nie dla mnie już zamęście!»

«Córko — rzecze jej stary,
Niemasz zbrodni bez kary!
Lecz, jeśli szczera skrucha,
Zbrodniarzów Pan Bóg słucha.