Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

«Najświętsza Matko — przyśpiewują dziatki —
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!»

Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą,
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci i krzyczą, jak mogą:
«Tato, ach, tato nasz jedzie!»

Obaczył kupiec, łzy radosne leje,
Z wozu na ziemię wylata:
«Ha, jak się macie? co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?

«Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot rozynki w koszyku...»
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pełno radości i krzyku.

«Ruszajcie! — kupiec na sługi zawoła
Ja z dziećmi pójdę ku miastu».
Idzie... aż zbójcy obskoczą dokoła,
A zbójców było dwunastu.

Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.

Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,
Tulą się pod płaszcz na łonie;
Truchleją sługi, struchlał pan wybladły,
Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie.

«Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo,
Nie róbcie małych sierotami dziatek
I młodej małżonki wdową!»

Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie, a drugi