Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale, bojąc się śledztwa, przed Moskwą się schował;
       270 Całą zimę nieborak tułał się po lasach,
Teraz dopiero wyszedł. W tych wojennych czasach
Mógłby się na co przydać, jest rycerskim człekiem,
Szkoda tylko, że trochę przyciśniony wiekiem.
Lecz owóż on!“

Tu Wojski palcem wskazał w sieni,
       275 Gdzie czeladź i wieśniacy stali natłoczeni,
A nad wszystkich głowami łysina błyszcząca
Ukazała się nagle jak pełnia miesiąca;
Trzykroć weszła i trzykroć znikła w głów obłoku.
Klucznik idąc kłaniał się, aż dobył się z tłoku,
       280 I rzekł:

„Jaśnie Wielmożny Koronny Hetmanie,
Czy Jenerale, mniejsza o tytułowanie,
Jam jest Rębajło, staję na twe zawołanie
Z tym moim Scyzorykiem, który nie z oprawy,
Ani z napisów, ale z hartu nabył sławy,
       285 Że nawet o nim Jaśnie Wielmożny Pan wiedział.
Gdyby on gadać umiał, możeby powiedział
Cokolwiek na pochwałę i tej starej ręki,
Która służyła długo, wiernie, Bogu dzięki,
Ojczyźnie, tudzież panów Horeszków rodzinie,
       290 Czego pamięć dotychczas między ludźmi słynie.
Mopanku! rzadko który pisarz prowentowy
Tak zręcznie temperuje pióra[1], jak on głowy.
Długo liczyć! A nosów i uszu bez liku!
A niema żadnej szczerby na tym Scyzoryku
       295 I żaden go nie splamił zbójecki uczynek;

  1. temperować pióra; mowa o piórach gęsich, wyłącznie wówczas do pisania używanych. Trzeba je było scyzorykiem odpowiednio przycinać, czyli temperować, jak wtedy mawiano.