Jacek rękę wyciągnął, — cofnął się Gerwazy:
„Nie mogę — rzekł — bez mego szlachectwa obrazy
Dotykać rękę, takiem morderstwem skrwawioną
Z prywatnej zemsty, nie zaś pro publico bono!“
780
Ale Jacek z poduszek na łoże upadłszy,
Zwrócił się ku Sędziemu, a był coraz bladszy,
I niespokojnie pytał o księdza plebana,
I wołał na Klucznika: „Zaklinam Wacpana,
Abyś został; wnet skończę, ledwie mam dość mocy
785
Zakończyć — Panie Klucznik — ja umrę tej nocy!“
„Co, bracie? — krzyknął Sędzia — widziałem, wszak rana
Niewielka. Co ty mówisz: po księdza plebana?
Może źle opatrzono — zaraz po doktora!
W apteczce jest...“ Ksiądz przerwał: „Bracie, już nie pora!
790
Miałem tam strzał dawniejszy, dostałem pod Jena,
Źle zgojony, a teraz draśniono — gangrena
Już tu — znam się na ranach; patrz, jaka krew czarna
Jak sadza. Co tu doktor? ale to rzecz marna.
Raz umieramy: jutro czy dziś oddać duszę...
795
Panie Klucznik, przebaczysz mnie, ja skończyć muszę!
∗
∗ ∗ |
„Jest w tem zasługa nie chcieć zostać winowajcą
Narodowym, choć naród okrzyczy cię zdrajcą!
Zwłaszcza, w kim taka, jaka była we mnie duma!
∗
∗ ∗ |