Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A potem ze mnie dzieci śmiały się włościańskie,
Tak zrobiłem się nagle w oczach ludzkich lichy!
Jacek Soplica! — Kto zna, co jest czucie pychy...“

Tu bernardyn osłabiał i upadł na łoże;
       700 A Klucznik rzekł wzruszony: „Wielkie sądy Boże!
Prawda! prawda! Więc to ty? i tyżeś to Jacku
Soplico? pod kapturem? żyłeś po żebracku!
Ty, którego pamiętam, gdy zdrowy, rumiany,
Piękny szlachcic, gdy tobie pochlebiały pany,
       705 Gdy za tobą kobiety szalały! Wąsalu!
Nie tak to dawno, takeś zestarzał się z żalu!
Jakżem ciebie nie poznał po owym wystrzale,
Kiedyś tak do niedźwiedzia trafił doskonale?
Bo nad ciebie nie miała strzelca Litwa nasza;
       710 Byłeś także po Maćku pierwszy do pałasza!
Prawda! o tobie niegdyś śpiewały szlachcianki:
„Oto Jacek wąs kręci, trzęsą się zaścianki,
A komu na swym wąsie węzełek zawiąże,
Ten zadrży, choćby to był sam Radziwiłł książę“.
       715 Zawiązałeś ty węzeł i mojemu panu,
Nieszczęśniku! I tyżeś? do takiego stanu?
Jacek Wąsal kwestarzem! Wielkie sądy Boże!
I teraz, ha! bezkarnie ujść tobie nie może,
Przysiągłem: kto Horeszków krwi kroplę wysączył...“

       720 Tymczasem ksiądz na łożu usiadł i tak kończył:
„Jeździłem koło zamku. Ile biesów w głowie
I w sercu miałem, kto ich imiona wypowie!
Stolnik zabija dziecię własne! mnie już zabił,
Zniszczył! — Jadę pod bramę: szatan mnie tam wabił.
       725 Patrz, jak on hula! co dzień w zamku pijatyka,
Ile świec w oknach, jaka brzmi w salach muzyka!