Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I ostrzem jej kierował swych drabów gromadę,
Szepcąc: „Wiąż! wiąż!“ Dokoła leżą jak barany
Dżokeje w pętach, Hrabia siedzi nie związany,
       45 Lecz bezbronny; przy nim dwaj z gołemi bagnety
Stoją drabi. — Poznał ich Gerwazy, niestety!
Moskale!!!
Nieraz Klucznik był w podobnych trwogach,
Nieraz miewał powrozy na ręku i nogach,
A przecież się uwalniał; wiedział o sposobie
       50 Rwania więzów, był silny bardzo, ufał sobie.
Przemyślał ratować się milczkiem: oczy zmrużył,
Niby śpi, zwolna ręce i nogi przedłużył,
Dech wciągnął, brzuch i piersi ścisnął co najwężéj;
Aż jednym razem kurczy, wydyma się, pręży,
       55 Jak wąż głowę i ogon gdy chowa w przeguby,
Tak Gerwazy z długiego stał się krótki, gruby;
Rozciągnęły się, nawet skrzypnęły powrozy,
Ale nie pękły! Klucznik ze wstydu i zgrozy
Przewrócił się i, w ziemię schowawszy twarz gniewną,
       60 Zamknąwszy oczy, leżał nieczuły jak drewno.

Wtem ozwały się bębny; naprzód zrzadka, potem
Coraz gęstszym i coraz głośniejszym łoskotem.
Na ten apel[1] rozkazał oficer Moskali
Dżokejów z Hrabią zamknąć pod strażą na sali,
       65 Szlachtę wieść na dwór, kędy stała druga rota.
Nadaremnie Kropiciel dąsa się i miota.

Sztab stał we dworze, a z nim zbrojnej szlachty wiele;
Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele,

  1. apel = komenda, wezwanie.