Chłód duszy ogrzać znowu jej wzroku promieniem.
Już ten wzrok, jako księżyc światły a bez ciepła,
395
Błyskał po wierzchu duszy, która do dna krzepła...
Takie robiąc sam w sobie wyrzuty i skargi,
Pochylił w talerz głowę, milczał i gryzł wargi.
Tymczasem zły duch nową pokusą go wabi:
Podsłuchiwać, co Zosia mówiła do Hrabi.
400
Dziewczyna, uprzejmością Hrabiego ujęta,
Zrazu rumieniła się, spuściwszy oczęta,
Potem śmiać się zaczęli, wkońcu rozmawiali
O jakiemś niespodzianem w ogrodzie spotkaniu,
O jakiemś po łopuchach i grzędach stąpaniu.
405
Tadeusz, wyciągnąwszy co najdłużej uszy,
Połykał gorzkie słowa i przetrawiał w duszy.
Okropną miał biesiadę. Jak w ogrodzie żmija
Dwoistem żądłem zioło zatrute wypija,
Potem skręci się w kłębek i na drodze legnie,
410
Grożąc stopie, co na nią nieostrożnie biegnie;
Tak Tadeusz, opiły trucizną zazdrości,
Zdawał się obojętny, a pękał ze złości.
W najweselszem zebraniu niech się kilku gniewa,
Zaraz się ich ponurość na resztę rozlewa.
415
Strzelcy dawniej milczeli; druga stołu strona
Umilkła, Tadeusza żółcią zarażona.
Nawet pan Podkomorzy, nadzwyczaj ponury,
Nie miał ochoty gadać, widząc swoje córy,
Posażne i nadobne panny, w wieku kwiecie,
420
Zdaniem wszystkich najpierwsze partyje w powiecie,
Milczące, zaniedbane od milczącej młodzi.
Gościnnego Sędziego również to obchodzi;
Wojski zaś, uważając, że tak wszyscy milczą,
Nazywał tę wieczerzę nie polską, lecz wilczą.
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/205
Wygląd
Ta strona została przepisana.