Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       380 Jest wieść o jakimś krwawym lub zdradzieckim czynie,
Po którym zemsta spływa na dziedziców w spadku:
W Polsce pierwszy raz słyszę o takim wypadku.
Czuję, że we mnie mężnych krew Horeszków płynie,
Wiem, co winienem sławie i mojej rodzinie.
       385 Tak! muszę zerwać wszelkie z Soplicą układy,
Choćby do pistoletów przyszło lub do szpady!
Honor każe“... Rzekł, ruszył uroczystym krokiem,
A Gerwazy szedł ztyłu w milczeniu głębokiem.
Przed bramą stanął Hrabia, sam do siebie gadał,
       390 Poglądając na zamek, prędko na koń wsiadał,
Tak samotną rozmowę kończąc roztargniony:
„Szkoda, że ten Soplica stary nie ma żony,
Lub córki pięknej, której ubóstwiałbym wdzięki,
Kochając i nie mogąc otrzymać jej ręki.
       395 Nowaby się w powieści zrobiła zawiłość:
Tu serce, tam powinność! tu zemsta, tam miłość!“

Tak, szepcąc, spiął ostrogi; koń leciał do dworu,
Gdy z drugiej strony strzelcy wyjeżdżali z boru.
Hrabia lubił myślistwo; ledwie strzelców zoczył,
       400 Zapomniawszy o wszystkiem, prosto ku nim skoczył,
Mijając bramę, ogród, płoty; gdy w zawrocie
Obejrzał się i konia zatrzymał przy płocie;
Był sad.
Drzewa owocne, zasadzone w rzędy.
Ocieniały szerokie pole; spodem grzędy.
       405 Tu kapusta, sędziwe schylając łysiny,
Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny;
Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu,
Wysmukły bób obraca na nią tysiąc oczu,
Ówdzie podnosi złotą kitę kukuruza.