Sam je własnym nakładem naprawił i wstawił,
180
I drzwi tych odmykaniem codziennie się bawił.
W jednej z izb pustych obrał mieszkanie dla siebie;
Mogąc żyć u Hrabiego na łaskawym chlebie,
Nie chciał, bo wszędzie tęsknił i czuł się niezdrowym,
Jeżeli nie oddychał powietrzem zamkowém.
185
Skoro ujrzał Hrabiego, czapkę z głowy schwycił,
I krewnego swych panów ukłonem zaszczycił,
Chyląc łysinę wielką, świecącą zdaleka,
I naciętą od licznych kordów jak nasieka;[1]
Gładził ją ręką, podszedł, i jeszcze raz nisko
190
Skłoniwszy się, rzekł smutnie: „Mopanku, Panisko,
Daruj mnie, że tak mówię, Jaśnie Grafie Panie,
To jest mój zwyczaj, nie zaś nieuszanowanie:
„Mopanku“ powiadali wszyscy Horeszkowie,
Ostatni Stolnik,[2] pan mój, miał takie przysłowie.
195
Czyż to prawda, Mopanku, że Pan grosza skąpisz
Na proces, i ten zamek Soplicom ustąpisz?
Nie wierzyłem, lecz w całym powiecie tak słychać“.
Tu poglądając w zamek, nie przestawał wzdychać.
„Cóż dziwnego? — rzekł Hrabia — koszt wielki, a nuda
200
Jeszcze większa; chcę skończyć, lecz szlachcic maruda[3]
Upiera się; przewidział, że mię znudzić może:
Dłużej też nie wytrzymam i dzisiaj broń złożę,
Przyjmę warunki zgody, jakie mi sąd poda“.
„Zgody? — krzyknął Gerwazy — z Soplicami zgoda?
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/088
Wygląd
Ta strona została przepisana.