Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pod nim błyszczała w kratach reszta szyb wybitych,
Łamiąc promienie wschodu w tęczach rozmaitych;
Niższe piętra oblała tumanu powłoka,
Rozpadliny i szczerby zakryła od oka.
       125 Krzyk dalekich myśliwców wiatrami przygnany
Odbijał się kilkakroć o zamkowe ściany:
Przysiągłbyś, że krzyk z zamku, że pod mgły zasłoną
Mury odbudowano i znów zaludniono.

Hrabia lubił widoki niezwykłe i nowe,
       130 Zwał je romansowemi;[1] mawiał, że ma głowę
Romansową; w istocie był wielkim dziwakiem;
Nieraz, pędzac za lisem albo za szarakiem,
Nagle stawał i w niebo poglądał żałośnie,
Jak kot, gdy ujrzy wróble na wysokiej sośnie;
       135 Często bez psa, bez strzelby błąkał się po gaju,
Jak rekrut zbiegły;[2] często siadał przy ruczaju
Nieruchomy, schyliwszy głowę nad potokiem.
Jak czapla wszystkie ryby chcąca pozrzeć okiem.
Takie były Hrabiego dziwne obyczaje;
       140 Wszyscy mówili, że mu czegoś nie dostaje.
Szanowano go przecież, bo pan z prapradziadów,
Bogacz, dobry dla chłopów, ludzki dla sąsiadów,
Nawet dla Żydów.
Hrabski koń, zwrócony z drogi,
Prosto kłusował polem aż pod zamku progi.
       145 Hrabia samotny wzdychał, poglądał na mury,
Wyjął papier, ołówek i kreślił figury.
Wtem, spojrzawszy wbok, ujrzał o dwadzieścia kroków
Człowieka, który równie miłośnik widoków,
Z głową zadartą, ręce włożywszy w kieszenie,

  1. romansowemi = jak z romansów, których się naczytał.
  2. rekrut, zbiegły od wojska, a więc niespokojny.