Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaś jastrząb’, pod jasnemi wiszący błękity,
Trzepie skrzydłem, jak motyl na szpilce przybity,
Aż ujrzawszy wśród łąki ptaka lub zająca,
       20 Runie nań z góry, jako gwiazda spadająca.

Kiedyż nam Pan Bóg wrócić z wędrówki dozwoli[1]
I znowu dom zamieszkać na ojczystej roli,
I służyć w jeździe, która wojuje szaraki,
Albo w piechocie, która nosi broń na ptaki,
       25 Nie znać innych prócz kosy i sierpa rynsztunków,[2]
I innych gazet oprócz domowych rachunków!

Nad Soplicowem[3] słońce weszło i już padło
Na strzechy i przez szpary w stodołę się wkradło;
I po ciemnozielonem, świeżem, wonnem sianie,
       30 Z którego młodzież sobie zrobiła posłanie,
Rozpływały się złote, migające pręgi
Z otworu czarnej strzechy, jak z warkocza wstęgi;
I słońce usta sennych promykiem poranka
Draźni, jak dziewczę, kłosem budzące kochanka.
       35 Już wróble skacząc świerkać zaczęły pod strzechą,
Już trzykroć gęgnął gęsior, a za nim, jak echo,
Odezwały się chórem kaczki i indyki,
I słychać bydła w pole idącego ryki.

Wstała młodzież. Tadeusz jeszcze senny leży,
       40 Bo też najpóźniej zasnął; z wczorajszej wieczerzy
Wrócił tak niespokojny, że o kurów pianiu
Jeszcze oczu nie zmrużył, a na swem posłaniu
Tak kręcił się, że w siano jak w wodę utonął,
I spadł twardo, — aż zimny wiatr w oczy mu wionął,

  1. wędrówką zwie Poeta pielgrzymstwo emigracyjne.
  2. rynsztunek = uzbrojenie.
  3. Soplicowo od rodu Sopliców.