Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na to on, rzeczy znający tajemne,
Rzekł: — „Tu należy pożegnać się z trwogą,
Tu zamrzeć winno wszystko, co nikczemne;

„Idziemy bowiem tą, com mówił, drogą,
Gdzie masz zobaczyć jako cierpią oni,
Co utracili ducha jasność błogą.”

To mówiąc, dłoń swą kładzie na mej dłoni
I pogodnemi krzepiąc spojrzeniami,
Do tajemniczej wprowadził mnie toni.

Tu płacz, wzdychania, z głośnemi jękami
Płyną w przestrzeni bez gwiazd, pełnej cienia,
Tak, że je słysząc, zalałem się łzami.

Różne języki, mowy, złorzeczenia,
Słowa boleści, gniewu krzyk szalony,
Zmięszane głosy, rąk klaszczących brzmienia —

Sprawiały wrzawę, co na wszystkie strony,
Wciąż się w powietrzu tem zmartwiałem kręci,
Jak piasek wirem wichru uniesiony.

A ja, bez myśli stojąc i pamięci,
Rzekłem: — „Cóż to jest, co słyszę struchlały?
Co to za ludzie takim bólem zdjęci?”

A mistrz odpowie: — „Taki los dostały
W udziale dusze smutne i mizerne
Tych, co bez hańby żyli i bez chwały;