Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słyszała jak mówił: „Ty jesteś wybraną,
„By nowe ukazać mi życie,
„I duszę na wieczną tęsknotę skazaną
„W niebiańskim pogrążyć zachwycie.

„Ty jedna, ach, możesz, na ziemi ty jedna!
„Otworzyć mi nieba podwoje:
„Twa miłość nam władzę cudowną wyjedna —
„I skrzydła dostaniem oboje.”

To wszystko słyszała jak w sennem marzeniu...
Uciec i zostać-by chciała;
Aż wreszcie uległa słodkiemu wzruszeniu
I rękę nieśmiało podała.

Podała — i nagle spostrzegła z podziwem,
Że lecą oboje dłoń w dłoni,
Złączeni swych skrzydeł tęczowem ogniwem
W obłoku jasności i woni.

A wszystko się przed nią roztapia w blask słońca,
Pierś samą oddycha rozkoszą:
Kraina cudowna, bez końca — bez końca,
A skrzydła ją w górę unoszą...

I płyną wciąż razem w błękitne etery,
Po szlakach przestrzeni gwiaździstych;
A pieśni — nadziemskie śpiewają im sfery
O ducha pragnieniach wieczystych.